Dottissimo padre Pavlischi – wspomnienie niezwykłego filozofa


ks. Stefan Pawlicki (1839-1916) – wybitny myśliciel oraz znany „gourmand i gastronom” (for. Wikipedia)

Sto lat temu, 28 kwietnia 1916 roku zmarł w Krakowie niezwykły filozof, człowiek-legenda, ks. Stefan Zachariasz Pawlicki.

Do historii przeszedł jako znakomity historyk filozofii starożytnej, był również nowoczesnym apologetą chrześcijaństwa. Za swego mistrza uważali go tacy uczeni jak Leon Chwistek i Bronisław Malinowski, a także znany wszystkim Henryk Sienkiewicz. Niestety dziś nieco już zapomniany, choć dziś odkrywamy jak duży wpływ wywarł na tzw. filozofię chrześcijańską w Krakowie.

Gourmand i gastronom

Bez Pawlickiego Kraków epoki fin de siecle’u straciłby z pewnością wiele kolorytu:

„… wraz z wydzwonieniem godziny pierwszej po południu w progi jej [cukierni Maurizia przy Rynku Głównym] wkraczał nasz ksiądz hellenista, lato czy zima w swoim podniszczonym paletku, w ‚meloniku’ lekko z czoła zesuniętym… (A. Grzymała-Siedlecki, Niepospolici ludzie…, s. 66).

Pawlicki znany był jako wielki smakosz i znawca kultury kulinarnej:

„… wypijał kieliszeczek orzechówki, bodaj umyślnie dla niego sporządzanej, po czym błogo przystępował do rozsmakowywania się w gorącym paszteciku z móżdżkiem; minimalnymi dawkami, powoli, z poważnym uznaniem z talerzyka via jama ustna przeprowadził każdy kęs do przełyku – cenną, rzekłbyś pamiątkę (tamże)”.

Pawlicki ceniony był przez papieża Leona XIII (tego, który ogłosił filozoficzną encyklikę Aeterni Patris) — papież nazwał go „największym humanistą polskim swoich czasów”. Pawlicki nie przyjął jednak nigdy wysokich godności kościelnych, niektóre biografie wskazują, że odrzucił propozycję biskupstwa i przynależności do kolegium kardynalskiego.

Specyfika krakowskiej filozofii chrześcijańskiej

Czy zastanawialiście się, dlaczego Kraków nigdy nie stał się silnym ośrodkiem neoscholastyki? Owszem, były czasy, kiedy działało tu wielu neoscholastyków, bo tylko taka filozofia mogła być oficjalnie obecna w nauczaniu teologii. Działało tu kilku ważnych neoscholastyków – wymieńmy F. Gabryla, F. Hortyńskiego i K. Kłósaka.

Krakowska neoscholastyka była jednak najczęściej swego rodzaju genus mixtum. Jej przedstawiciele najczęściej zainteresowani byli przekraczaniem granic tomizmu. Dla przykładu: Konstanty Michalski nazwany został przedstawicielem „tomizmu otwartego” (otwartość wprost sugeruje przekraczanie granic), Karol Wojtyła łączył tomizm z fenomenologią, Jan Salamucha próbował logicyzować tomizm.

Skąd taka predylekcja do przekraczania tomizmu? Dlaczego „porządny” tomizm lowański lub egzystencjalny nie zagościły? Sądzę, że źródeł owej niechęci ślepego powtarzania tomizmu powinniśmy szukać u źródeł odrodzenia filozofii chrześcijańskiej, czyli u Pawlickiego!

Należał on bowiem do pierwszego pokolenia filozofów dążących do odnowy filozofii chrześcijańskiej, znany jest jego wpływ na Leona XIII. To właśnie dla niego utworzono pierwszą w całych Austro-Węgrzech katedrę filozofii chrześcijańskiej (1882), odrzucając wcześniejszą kandydaturę tradycyjnego tomisty wywodzącego się z Krakowa ks. Zygmunta Goliana. U samych początków filozofia w Krakowie miała być nowoczesna. Niezwykłe jest to, że 90 lat później Karol Wojtyła organizując Instytut Filozoficzny nawiązał do tego pierwszego wyboru – miał powiedzieć do J. Tischnera i M. Hellera:

„Twórzcie filozofię według swego własnego pomysłu, a nie kopiujcie innych [czytaj: neotomistów]” (ze wspomnień przy nadaniu M. Hellerowi doktoratu honoris causa UPJPII 22.06.2016).

Jak odnowić tomizm nie będąc tomistą?

Pawlicki z pewnością nie był tomistą. Papieskie wezwanie do uprawiania filozofii „ad mentem S. Thomae” (w duchu św. Tomasza) podjął gorliwie… i zaczął tak, jak św. Tomasz od szukania rozwiązań w filozofii starożytnej. Jak św. Tomasz dążył do wykorzystania najnowszych zdobyczy wiedzy, nie odrzucał pozytywizmu, ale uważał, że należy go rozbudować, aby uchronić przed degeneracją. Postulował oparcie filozofii na dwóch filarach: badaniu „ja” oraz na badaniu świata zewnętrznego przez nauki.

Na Pawlickiego można zatem spojrzeć jako na prekursora zarówno filozofii przyrody, jak i nurtów związanych z filozofią podmiotu. Choć tezy te wydają się bardzo śmiałe, niebawem ukaże się artykuł, w którym szczegółowo uzasadnię pierwszą z nich. Ukażę też zaskakujące podobieństwa między Pawlickiego koncepcją filozofii, a tą refleksją, która rozwijana była na Papieskiej Akademii Teologicznej przez filozofów takich jak Tischner, Heller i Życiński.

Wykłady Pawlickiego

Pawlicki był postacią niezwykłą, również jeśli chodzi o jego obyczaje akademickie. Trudno dziś w pełni oddać ten fenomen, ale warto spojrzeć na dwie uwagi nakreślone przez jednego z uczniów:

„Wykłady swe niezmiennie wyznaczał na godzinę 8 rano, ale godzina ta miała charakter raczej teoretyczny, bo spóźniał się co najmniej o 20 minut, często o 25. Wpadał do lektorium zasapany, z trudem dech chwytał; znać było, że od siebie, z klasztoru […] biegł, ile mu na to pozwalała jego organiczna powolność. Gdy opóźnienie dochodziło do 30 minut, uważał za stosowne ekskuzować się […]” (tamże, s. 71).

Dodajmy, że jeśli rzeczone wykłady odbywały się w Collegium Novum, to wielebny profesor pokonać musiał około 800 metrów, licząc najkrótszą trasę przez Planty.

„Z powodu opóźnień wykłady Pawlickiego nie trwały nigdy dłużej jak jakieś maximum 35 minut. Wystarczyło to najzupełniej, by nas nasycić intelektualnie, tak jak tego bodaj nie potrafił żaden inny z naszych profesorów” (tamże, s. 72).

Na czym polegała wyższość wykładów Pawlickiego? Poczytajcie piękne wspomnienia Adama Grzymały-Siedleckiego, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim.

Sądzę, że dość spuentować tę część wypowiedzią wybitnego badacza kultury antycznej Tadeusza Sinki:

„Wykłady ojca Pawlickiego były ekspozyturą Europy”.

Tak przed stu laty żegnano Pawlickiego

Tak przed stu laty żegnano Pawlickiego…

Kraków Pawlickiego

W Krakowie można z Pawlickim związać kilka miejsc: wspomnianą kawiarnię Maurizia (obecnie Redolfi na linii A-B Rynku Głównego), Collegium Novum (gdzie prowadził część zajęć). Najważniejszym jednak miejscem jest skromny budynek klasztoru oo. zmartwychwstańców przy ul. Łobzowskiej 10. To tutaj w pokojach na piętrze (dwa górne okna widoczne od strony ulicy) przez lata mieszkał nasz filozof i prowadził swe privatissima – czyli słynne seminaria dla 10-12 wybranych uczniów.

Może doczekamy się niebawem w tym miejscu tablicy upamiętniającej niezwykłego filozofa… W każdym razie już dziś to obowiązkowy punkt na trasie po miejscach związanych z filozofią w Krakowie! Iluż ludzi przechodzi codziennie obok tego miejsca nie zdając sobie sprawy z jego znaczenia dla polskiej filozofii.

Ks. S. Pawlicki ma obecnie w Krakowie swoją ulicę na Zakrzówku. Podejrzewam, że nigdy za swego życia nie odwiedził jednak tej okolicy – przecież były to wówczas podmiejskie tereny miasta Podgórza.

Post scriptum
Jeśli interesuje was Pawlicki jako znawca gastronomii i znawca sztuki dobrego życia – wypatrujcie najnowszego numeru magazynu Czas Wina:  nr 82 na sierpień-wrzesień 2016. Tam przybliżę wspomniane aspekty życia filozofa, tam też znajdziecie reprodukcję wspaniałej karykatury Pawlickiego łączącej się ze wspomnianymi wizytami u Maurizia!

Warto przeczytać i zobaczyć

Dodaj komentarz

Filed under pozytywizm, Rynek Główny, XIX wiek, XX wiek, Łobzowska

Dodaj komentarz